czwartek, 28 września 2017

Central Park i Wall Street

Zapomniałbym o najsłynniejszym parku miejskim świata i najsłynniejszym miejscu finansistów...
Central Park jest olbrzymi. Ulica, którą można objechać/ obejść, ma swój pas dla rowerów i biegaczy, ewentualnie dla dorożek. Jeżeli przejeżdża tam samochód, a ulica jest naprawdę szeroka, to tylko jest to policja lub inne służby, które naprawdę muszą tam przejechać. 1/4 parku to Jezioro Jackie Onasis. To kopalnia zakamuflowanych zakątków, oaza nie tylko zieleni, ale ciszy przede wszystkim. To miejsce odpoczynku nowojorczyków, spotkań niań, które hurtowo przychodzą ze swoimi bogatymi podopiecznymi z Upper East Side, miejsce relaksu, ćwiczeń, zabaw. 
Central Park ma swoją aplikację z mapą i opisem miejsc szczególnych, a jest ich wiele, bo ten park to nie tylko trawa, drzewa i stawy.
Jest tam miejsce bajek, a właściwie jednej konkretnej bajki - "Alicji w Krainie Czarów", staw, na którym puszcza się wypożyczone małe żaglówki, w innej części parku jest większe jezioro, gdzie można romantycznie popływać wśród zieleni i mostków. Jest Ogród Szekspira ze wznoszącym się nad Żółwim Stawem zamkiem, plac zabaw, korty, Sheep Meadow, czyli Owcza Łąka, która faktycznie jest miejscem, gdzie nowojorczycy rozkładają koce i zażywają słońca.
Są Pola Truskawkowe, o których śpiewali Beatlesi.
I jeszcze sporo takich miejsc...
A, i jest jeszcze akcent polski - pomnik Władysława Jagiełły.

















I Wall Street - ulica znajdująca się w zupełnie innym miejscu Manhattanu niż Central Park, ale równie osławiona. To oczywiście tylko jedna ulica, ale jednocześnie to miejsce wieżowców i starych budynków wciśniętych pomiędzy w wąskich uliczkach. Właściwie Manhattan właśnie w południowej jego części zaczął się rozrastać. W tej części wyspy znajdują się też chyba najstarsze budynki i jeden z najstarszych na Manhattanie kościołów Trinity, który swego czasu - choć trudno w to uwierzyć - był najwyższym budynkiem na wyspie. Na początku XX wieku tylko na dolnym Manhattanie kwitło życie nowojorskiej finansjery. Próby przeniesienia tej aktywności do Midtown próbowali dokonać pomysłodawcy Empire State Bulding, którzy podobno na kacu postanowili wybudować najwyższy budynek na świecie. Skończyło się jednak na tym, że jakkolwiek Empire State był przez dłuższy czas najwyższym budynkiem, to jednak powierzchnie biurowe świeciły pustkami, a sam budynek zarabiał na siebie głównie przez odpłatny wjazd na taras widokowy.
Najbardziej rozpoznawalnym i obleganym przez turystów punktem Wall Street jest Byk, Charging Bull - wielki posąg z brązu, z którym każdy próbuje sobie zrobić zdjęcie - azjatyccy turyści z jego przednią częścią, europejscy z tylną, zwłaszcza tą pod ogonem... Generalnie jeżeli ktoś bardzo chciałby mieć zdjęcie sam, bez osób trzecich, możliwe jest to chyba jedynie gdzieś nad ranem.











poniedziałek, 25 września 2017

Union i Washington Square

Union Square - to tygiel. Tygiel narodowościowy, aktywności, jakie w tym jednym miejscu można zastać i tygiel dochodzących dźwięków. Na jednej stronie placu są stoiska targowe, w innej części grają zawzięcie w szachy i gra tam każdy z każdym, niezależnie od wieku, koloru skóry czy pozycji społecznej. Zaraz obok w kącie mają swoje obozowisko wyznawcy Hare Kriszna czy innych mniej lub bardziej znanych wyznań. A na trawniku w cieniu drzew rozłożone są całe rodziny. Tam gdzieś jeszcze ktoś gra, a skate'owcy prezentują na schodach swoje umiejętności. Między tym wszystkim dodatkowo jacyś turyści, np. ja...
















I moje ulubione miejsce: Plac Waszyngtona. Polubiłam go za klimat i ciszę. Pisząc cisza mam na myśli brak hałasu typowego dla ulic wypełnionymi samochodami. Tam wokół placu praktycznie nie było samochodów. Cisza była wypełniona bardziej szumem fontanny, gwarem rozmów ludzi wylegujących się na trawnikach wokół całego placu i muzyką samotnego saksofonisty czy zespołu grającego po drugiej stronie placu na małej prowizorycznej scenie. W pogodny, ciepły dzień.
Okolice Placu Waszyngtona opanowane są przede wszystkim przez studentów NYU, czyli Uniwersytetu Nowojorskiego. Można tam znaleźć małe, przytulne uliczki, które absolutnie odstają od nowojorskich molochów.