Wellington jest dość uroczym miastem, aczkolwiek nie mogę tego powiedzieć z dużą pewnością, bo niewiele czasu tam spędziłam - zaledwie parę godzin przed przeprawą promem na Wyspę Południową. W tym czasie popatrzyłam sobie na regaty szkół i przygotowania do zawodów poszczególnych drużyn, które obowiązkowo musiały przed rozgrywkami odtańczyć w kołach tańce haka.
Budynek Parlamentu |
Promowa przeprawa to - jak się okazało - nie szybkie pół godzinki, ale bite 3 godziny rejsu, który pod koniec zapewniał cudne widoki wsród licznych wysepek. Zastanawiałam się tylko, jak ludzie mogą na tych wyspach żyć tak odcięci od świata. Nie wspominając, że już cała Nowa Zelandia robi wrażenie miejsca kompletnie odległego, odciętego od wszystkiego.
Wyspa Południowa, mimo że większa od Północnej, jest trzykrotnie mniej zaludniona - mieszka na niej jakieś milion ludzi. Widoki na niej zachwycają na każdym kroku. Ale trochę przeraża wrażenie wyludnienia. Chyba że jest to jakaś większa miejscowość jak Nelson, a dniem tygodnia jest sobota, która - z tego, co zauważyłam - jest dniem rozgrywek rugby w kraju.
Wyspa Południowa, mimo że większa od Północnej, jest trzykrotnie mniej zaludniona - mieszka na niej jakieś milion ludzi. Widoki na niej zachwycają na każdym kroku. Ale trochę przeraża wrażenie wyludnienia. Chyba że jest to jakaś większa miejscowość jak Nelson, a dniem tygodnia jest sobota, która - z tego, co zauważyłam - jest dniem rozgrywek rugby w kraju.
Nelson było bazą wypadową do Parku Narodowego Abla Tasmana i do magicznego miejsca zwanego Wharariki Beach.
Wharariki - jak wszystkie zachwycające miejsca w Nowej Zelandii - jest na końcu niczego. Po drodze mija się jakieś domy, wokół których nikt się nie kręci, jakąś miejscowość, gdzie wrzuciłam widokówki do skrzynki na listy, ale miałam wrażenie, że nigdy nie zostaną z niej wyciągnięte. Liczba napotkanych ludzi w tej miejscowości - 0. Później się okazało, że te widokówki właśnie dotarły najszybciej do Polski.
Jedzie się, jedzie, aż skończy się droga. Wtedy trzeba wysiąść z samochodu, przejść przez furtkę i iść wydeptaną ścieżką aż do wydm, a potem...