Turystów tu wiele, choć w polskiej świadomości to dość nieoczywisty kierunek. A San Sebastián słynie z ważnego w świecie kina festiwalu filmowego i z plaży zwanej La Concha (czyli muszla, bo przypomina ją swoim kształtem). Plaża ta jest uznawana rzekomo za najlepszą plażę miejską w Europie. Być może...
Poza tym San Sebastián należy do przodujących miejsc na mapie Europy z liczbą restauracji, które mogą się pochwalić gwiazdkami Michelin. No i nie można nie wspomnieć oczywiście o barach z z pintxos (pinchos w pisowni kastylijskiej).
Samochodem nie ma do się pchać do miasta. Parkowanie jest płatne albo zarezerwowane mieszkańców. Poza tym kierowcy są mało uprzejmi i zmiana pasa graniczy z cudem, nie ma co wierzyć, że ktoś mrugnie długimi światłami i w końcu wpuści. W Hiszpanii nie ma też co oczekiwać jako pieszy, że któryś samochód zatrzyma się na pasach - chyba dlatego co 20 metrów przejścia są zabezpieczone światłami.
Kręciłam się w kółko, żeby wreszcie zaparkować na parkingu gdzieś na obrzeżach miasta i do centrum, gdzie miałam nocleg, dojechać autobusem.
Spędziłam tu raptem jeden dzień. Być może San Sebastián ma więcej do zaoferowania, ale myślę, że nie aż tyle, żeby poświęcić mu więcej czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz