czwartek, 19 października 2017

NY, Soho, piątek wieczorem

Mia, moja gospodyni, u której gościłam na Brooklynie, poczuła misję pokazania mi swojego Nowego Jorku na powitanie weekendu.
Wszystkie miejsca, które odwiedziliśmy, dziwnym trafem znajdowały się w Soho. A może nie do końca takim dziwnym - Mia pracowała na placu Waszyngtona, który znajduje się w sąsiedztwie. 
Było zatem miejsce z kultowymi muffinkami, kultowa pizzeria (w Joe's Pizza wiszą zdjęcia sporej liczby osób znanych z kina i telewizji) , ulubiony pub Mii i bliskie spotkanie z bramkarzem pubu przypominającym czarnego bohatera z "Zielonej mili". Byłam też w klubie, który wyjątkowo kojarzył mi się z Manahattanem - na dachu jednego z budynków z basenem. Weszłyśmy do niepozornych, drzwi z zardzewiałym szyldem, potem windą w eleganckim - jak się okazało już w środku - budynku. Klub z przeszklonymi ścianami z każdej strony, z wejściem na wielki taras z basenem, wokół którego skupiało się manhattańskie towarzystwo. Tam też kupiłam najdroższego drinka w swoim życiu - Long Island Ice Tea za 18 dolarów.
I to by było na tyle z Nowego Jorku...











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz