środa, 1 listopada 2017

Polonnaruwa

Polonnaruwa znajduje się jakąś godzinę jazdy autobusem od Dambulli za 100 rupii. Powrotny tą samą drogą kosztował natomiast 80 rupii - nigdy się nie dowiemy, skąd ta różnica. Ale umówmy się - ta różnica to 50 groszy.


Jak tylko wyskoczyłyśmy z autobusu, od razu wyrósł przed nami jakiś bezzębny miejscowy z nieśmiertelnym pytaniem, czy chcemy tuk tuka. My, że nie, że wolimy rowery. Miejscowy przekonywał, że na pewno będzie padać, że na rowerach zmokniemy. My na to, że w sumie może popadać, bo gorąco i nam deszcz nie przeszkadza.
Okazało się, że rowery od razu się znalazły za jedyne 1000 rupii, tyle że od sztuki, co mnie lekko zdziwiło, bo wynajęcie skutera kosztuje 1500. Ale ok, zapłaciłyśmy, potem zapłaciłyśmy ponad 7000 za wstęp do ruin i do muzeum.
Przez cały dzień nie tylko nie spadła ani jedna kropla deszczu, ale słońce ostro dawało się we znaki. Na rowerach pojeździłyśmy sobie wokół ruin, po drodze w ramach obiadu skonsumowałam kokosa i dowiedziałyśmy się, że wynajęcie rowerów owszem kosztuje 1000 rupii, ale za dwie sztuki. Nasze poczucie nabicia nas w butelkę do końca nie dawało nam spokoju. Dlatego, kiedy zwracałyśmy rowery zapytałam, dlaczego nas tak bardzo skasowali. Na wszelki wypadek, w ramach małego szantażyku,  zamknęłam swój rower na kłódkę i kurczowo trzymałam kluczyk. Szczerze mówiąc, nie bardzo wierzyłam w to, że odzyskamy pieniądze. A jednak, udało się. Zadzwonili po pana bezzębnego, ten przyjechał, oddał 1000 rupii i przeprosił, że to jego wina. Oddałam kluczyk, podaliśmy sobie ręce i już! Obie byłyśmy w szoku, że poszło tak łatwo! 1000 ruapii to tylko 27 zł i aż 1000 rupii. Lankijski przelicznik to przejazd w obie strony do Polonnaruwy i dwa obiady...


















Prace konserwatorskie

Wejście do toalety




Dambulla - centrum

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz