Cunca to trzecie największe miasto w Ekwadorze i najpiękniejsze podobno. Mogę potwierdzić, że jest piękne. Ale po kolei.
Przyjechaliśmy tutaj wieczorem, około 20.00. Nie braliśmy taksówki, w sumie nie wiem dlaczego, bo do centrum pan nam zawołał ledwie 2$, ale też nawet niespecjalnie wiedzieliśmy, gdzie miałby nas zawieść, więc pytając, gdzie do centrum powoli posuwaliśmy się w tym kierunku. Zresztą byliśmy przekonani, że centrum jest tuż za rogiem ;)
Co ciekawe, wskazując drogę, czy to w Guayaquil, czy w Cuenca, miejscowi operują pojęciem kwadratu. Chodzi tutaj o skrzyżowania, bo oba miasta są zorganizowane na planie szachownicy. Tak więc pytając, jak dalego z dworca autobusowego do centrum, usłyszeliśmy, że 10 kwadratów.
O ósmej wieczorem szliśmy opustoszałymi ulicami, jakby wszyscy dawno poszli spać. W końcu zapytaliśmy jakiegoś miejscowego chłopaka, który właśnie polewał szlauchem chodnik przed domem, gdzie możemy znaleźć jakieś hostele w centrum. Chłopak powiedział, że musielibyśmy iść (oczywiście) przez niebezpieczne rewiry. Ku naszemu zaskoczeniu zaproponował, że za chwilkę, jak tylko skończy myć chodnik, zawiezie nas w miejsce, gdzie jest pełno hosteli. I faktycznie, otworzył garaż, wyjechał jeepem, obwiózł nas po mieście opowiadając trochę o nim i zawiózł do samego centrum, gdzie hosteli było sporo.
Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy pokój za 20$. Pokój był olbrzymi i było w nim 12 łóżek - wyglądał bardziej jak magazyn z łóżkami niż pokój dla gości. Pani, która nas przywitała, zapewniła, że pokój jest tylko i wyłącznie do naszej dyspozycji :)
A wyglądał tak
Na dodatek miał balkon na ulicę
A na kolację baardzo typowo ekwadorskie jedzenie - pizza, najlepsza jaką kiedykolwiek jadłam. Kupiłam ją w pizzerii (w sumie nic dziwnego), którą prowadził Włoch. Sam też tę pizzę robił. Zanim podgrzał wybrany przeze mnie kawałek (do odpowiedniej temperatury - musiałam sprecyzować, czy na wynos, czy do domu, bo wtedy musi być cieplejsza), zdążył opowiedzieć pół swojego życia. Mieszkał w Genui, ale woli życie w Cuenca, które jest spokojniejsze.
Cuenca jest naprawdę pięknym andyjskim miastem i nic dziwnego, że jest tak bardzo turystycznym miejscem. Stare miasto jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Najważniejsza jest tu katedra, która - z którejkolwiek strony by się nie spojrzało - robi wrażenie. Oczywiście jest też wiele innych kościołów i prawie wszystkie wieczorem są cudnie oświetlone.
Katedra
Z papieżem Juan Pablo II zdjęcia robią sobie całe rodziny
W tak pozornie spokojnym mieście też są niezłe korki...
Kwiatowy ryneczek
To się nazywa salchipapa
Trafiliśmy na jakiś sezon czereśniowy - na każdym rogu czereśnie sprzedawano z takich taczek
Upału tutaj się raczej nie zazna. Miasto leży na wysokości 2550 m.n.p.m. i najwyższa temepratura to około 24-25 st. Wieczorem spada do kilkunastu. Ale co tam, w Polsce w styczniu zimniej ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz