niedziela, 24 września 2023

Hanoi, cz. II

Miasto na dłuższą metę może dobić hałasem skuterów i nieustannych klaksonów. Chociaż miałam już momenty, że na ten hałas kompletnie nie zwracałam uwagi. W ruchu drogowym rządzą prawa dżungli - kto większy albo kto zwinniejszy. Generalnie wygrywają skutery, które przebijają się przez każdą dziurę, a większe korki pokonują chodnikami, przejeżdżając bez pardonu przez przystanek, prawie po stopach stojących tam ludzi. O ile samochody zatrzymują się na czerwonym świetle, o tyle na tych mniejszych skrzyżowaniach dla skuterów nie ma żadnych hamulców. Albo może po prostu hamulce nie działają, bo stan niektórych jednośladów zastanawia jak one są w stanie jeszcze jeździć. Sporo skuterów ma tylko po jednym lusterku po lewej stronie lub nawet wcale, niemniej to nie przeszkadza, bo to ten co za tobą jedzie, musi uważać. I uważają. Jeżdżą stosunkowo wolno, dzięki czemu można przejść slalomem na drugą stronę ulicy. Przyznam, że trzeba jednak nauczyć się przechodzić z wiarą, że skuter cię po prostu ominie. 

W Hanoi, jak to w takich dużych miastach, zderza się mocno bieda z bogactwem. W starej dzielnicy, w której skupia się całe życie turystyczne, mieszają się kultura wschodu z zachodnią, obok małych garkuchni, gdzie można zjeść phở za niecałego dolara, góra 2 dolary, znajdują się typowo zachodnie restauracje z cenami już bardziej nam znanymi, choć nadal niższymi niż w Polsce.

W Muzeum Kobiet dowiedziałam się, że kobiety sprzedające warzywa i owoce z roweru albo te przemykające malowniczo z koszami na kiju niesionym na ramieniu, często nie są mieszkankami Hanoi. Ich rodziny mieszkają gdzieś na wsi, mężowie zajmują się polem, kurkami, świnkami, z których roczny dochód wynosi zaledwie kilkadziesiąt dolarów. Dlatego zostawiają męża i dzieci i mieszkają po 10 osób w wynajmowanych mieszkankach, za które płacą 0,40$ za noc. Dzień zaczyna im się od 2 w nocy, idą na targ kupić warzywa i owoce, które potem sprzedają gdzieś na ulicach miasta z roweru albo po prostu z chodnika. Kończą o 19, chyba że wcześniej uda im się wszystko sprzedać. Rodziny widują raz na 1-2 tygodnie. I w zasadzie wszystko im jedno, że ktoś jest bardziej bogaty, chcą tylko zarobić na utrzymanie i edukację swoich dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz