Wybrałam się do Szklarskiej Poręby, która raczej sama w sobie mnie nie zachwyca. Fakt, dla rodzin z dziećmi miejsce niezłe, bo wokół sporo atrakcji, np. park linowy. Jednak do takich miejscowości - wydaje mi się - przyjeżdża się, żeby podelektować się widokami włócząc się górskimi szlakami.
Poszłam więc do wodospadu Szklarki, a następnego dnia na nieco dłuższy spacer (jakieś 9 godzin) do wodospadu Kamieńczyka, na Szrenicę i do Śnieżnych Kotłów.
W drodze do wodospadu Szklarki
W drodze na Szrenicę
Wodospad Kamieńczyk |
Szrenica
Śnieżne Kotły
Warto zajrzeć do Piechowic, do huty kryształu Julia, gdzie przez niecałą godzinę można ją zwiedzić razem z przewodnikiem. Po tych odwiedzinach naprawdę inaczej zaczęłam patrzeć na kryształowe kieliszki, które kojarzą mi się raczej z latami 80-tymi i lekkim obciachem ;)
Parę kilometrów dalej można zaparkować samochód za bagatela 10 zł (chyba, że się potarguje tak jak ja) i wybrać się na spacer na zamek Chojnik.
Przyznaję, że mało zwiedzam Polskę, nawet Dolny Śląsk. Ale byłam pozytywnie zaskoczona, że nawet zwiedzanie takiego zamku jak Chojnik, który jest jedynie ruinami, można uczynić atrakcyjnym. Można posłuchać historii zamku puszczanej przez głośniki i popróbować strzelania z kuszy do celu z pomocą pana rycerza, dla którego byłam zresztą pełna podziwu - był ubrany w kolczugę w 30-stopniowym upale. Ale twierdził, że bynajmniej nie czuje jakiegokolwiek dyskomfortu.
A potem park zdrojowy w Cieplicach i do domu...
Jeśli ktoś nie bardzo ma presję szybkiego powrotu do domu i nie lubi wyścigu samochodów, polecam za Bolkowem skręcić na Dobromierz, a potem na Świebodzice. Droga pusta, przyjemna, z ładnymi widokami.