Cóż ja mogę napisać o Bolonii - że są tam bardzo tanie loty z Polski, Aerobus drogi (6 euro), jeździ do Dworca Centralnego. Stamtąd już blisko do centrum historycznego. Warto znaleźć sobie nocleg gdzieś w okolicach pomiędzy dworcem i centrum, bo pociągi - te z tych droższych - szybko przemieszczają się do innych miast (do Florencji w 40 min., do Werony - 50 min.).
Zwiedzanie samej Bolonii miało charakter kulinarno-degustacyjny. Pisząc o tym mieście mogę zatem tylko wskazać miejsca, gdzie można smacznie zjeść :)
Pierwszym takim miejscem jest w samym centrum cała uliczka knajpeczek, w których w godzinach obiadowo-popołudniowych można przysiąść na tzw. aperitivo italiano. Czyli kanapeczki, deski serów, wędlin i butelka wina. Najlepiej żeby było to wino miejscowe, to jest z regionu Emilia-Romagna - białe wino Pignoletto. Obowiązkowo mocno schłodzone. Jak się okazało, jest w wersji zarówno tradycyjnej, jak i lekko gazowanej (frizzante). A tym miejscem jest mała uliczka Via Pescherie Vecchie, na której znajdują się też sklepiki z gigantycznymi szynkami zwisającymi pod sufitem, olbrzymim wyborem parmezanu 18-, 24-, 30-letniego, z prawdziwą mozzarellą (mozzarella z Biedronki też jest dobra, ale to jeszcze nie to ;)).
Uliczka mała, ale w ciągu dnia są też stragany z warzywami, owocami i tzw. Mercato di Mezzo, gdzie można podobno całkiem nieźle zjeść. Niestety tego miejsca nie przetestowałyśmy, kierując się raczej sugestiami Fabrizii, od której wynajęłyśmy mieszkanie. W tym miejscu jest bowiem kilka mini knajpeczek godnych polecenia: polecana przez Fabrizię Zerocinquantino i przez nas - Caffe del Mercato, gdzie późnym popołudniem wystarczy zamówić butelkę wina i za darmo raczyć się bruschettami, kanapeczkami, sałateczkami. Wszystko bardzo smaczne.
Kawę polecam w miejscu, o którym przeczytałam tutaj. Wprawdzie myśmy wypiły kawę w innej kawiarence, równie klimatycznej, jednak Camera a Sud jest w takim miejscu, które pozwala zgubić się w cichych uliczkach małej dzielnicy żydowskiej, gdzie turysta chyba raczej rzadko trafia.
Z tego miejsca blisko do - hmmm.... - Pizza Casa na Via delle Belle Arti, gdzie robią chyba najbardziej włoską i najsmaczniejszą pizzę, jaką jadłam do tej pory. Zamawia się jeden, gigantyczny rozmiar na super cienkim cieście. Acz wygląd miejsca może naprawdę zaskoczyć. Bo to nie wykwintna pizzeria - bardziej miejsce kupna pizzy na wynos, gdzie znajduje się piec, lada i parę wysokich stołków, na których można przycupnąć w oczekiwaniu na zamówienie. Nie ma też długiej listy rodzajów pizzy do wyboru, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni w polskich pizzeriach. Raptem pięć czy sześć. Okolica przypominała Włochy z lat 50-tych - tak w każdym razie sobie je wyobrażam. A w niektórych zaułkach można znaleźć przykłady sztuki ulicznej...
A na kolację... To była rozpusta, ale warto było. Trattoria dal Biassanot na via Piella, polecana przez Fabrizię. To, że miejsce godne polecenia, można było już wywieść po ilości ludzi i konieczności zrobienia rezerwacji stolika. Spróbowałyśmy tam chyba prawie wszystkiego, zamawiając po kolei przystawki, gnocchi, mięsa, deserki i obowiązkowo wino. Co istotne, obowiązkowo każdy zamawia butelkę wody. Kelner nawet nas specjalnie nie pytał, czy ją chcemy, bo było to oczywiste.
W Trattorii dal Biassanot żywiłyśmy się trzy wieczory z rzędu, z tą różnicą, że co wieczór zamawiałyśmy mniej. W ostatni zatrzymałyśmy się na samych przystawkach, po których od razu zamówiłyśmy deser. Nie powiem, po powrocie z Włoch byłam przekonana, że waga łazienkowa chyba coś świruje.
Bolonia to nie tylko wino i włoskie kulinaria. To też miasto dwóch krzywych wież (nieco innych niż ta w Pizie), Neptuna górującego na Piazza Maggiore i arkad, które, jeśliby je połączyć, ciągnęłyby się przez około 40 km.

Dla rowerzystów też dobra wiadomość - to miasto stworzone dla nich.
To przejście dla pieszych stało się moim ulubionym od pierwszego wejrzenia ;)
Dla rowerzystów też dobra wiadomość - to miasto stworzone dla nich.
To przejście dla pieszych stało się moim ulubionym od pierwszego wejrzenia ;)
I tak to wygląda, jakbyśmy we Włoszech zwiedzały tylko punkty gastronomiczne, a to nieprawda ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz