W sumie dobrze, że zakwaterowaliśmy się w hoteliku przy dworcu, bo mieliśmy blisko nie tylko na autobus do Bogoty, ale i na busa do Salento, z którego jeepy zawoziły do Cocory - punktu, z którego zaczynały się trekkingi.
W sumie planowaliśmy, że pospacerujemy z 2 godziny i wrócimy do Armenii. Zakładałam, że może też pochodzimy po Salento, bo miasteczko okazało się malownicze. Wyszło jednak inaczej...
Dolina Cocora słynie z palm woskowych, które osiągają wysokość nawet 60m. Nie będę opisywać, bo zdjęcia oddają więcej.
W każdym razie w Cocora musieliśmy zdecydować, czy idziemy prosto, czy w prawo. Mapka umieszczona przy wejściu na szlak była średnio czytelna. Zdecydowaliśmy, że w prawo. I tak się zaczęło...
Szliśmy na początku jakąś ścieżką w słońcu, potem zaczął się las, mostki przez rzekę, wchodzenie pod górę. Potem ujrzeliśmy drogowskaz do farmy kolibrów. Tam też się wspinaliśmy dosyć długo, ale warto było.
Z powrotem kolega zaproponował, żebyśmy poszli inną trasą. Znowu nieczytelne mapki. Na szczęście spotkaliśmy dwóch (chyba) miejscowych chłopaków, którzy nam wskazali, którą ścieżką mamy iść. Wspinaliśmy się strasznie długo pod górę, aż zaczynaliśmy wątpić, że to właściwa droga. W końcu trafliliśmy na dobrą trasę, z której widoki zapierały dech w piersiach. Przy okazji dojrzeliśmy kilka okazów kolorowych ptaków, w tym papugi. Dr Google podpowiedział, że to konury żółtolice - jedne z najbardziej zagrożonych papug na świecie. Nazw innych ptaszków nie udało mi się ustalić.
Uwieńczeniem ponad 6-godzinnego "spaceru" był las palm woskowych - czułam się jak w bajce.
Jako że dość późno zaczęliśmy nasz spacer, do Cocora zeszliśmy około 18.30, a tam nic - wszystko pozamykane i żywego ducha, poza grupką młodych Kolumbijczyków siedzącą na ławce. Okazało się, że też zbyt późno przyszli i nie zastali już żadnego transportu do Salento. Na szczęście zadzwonili po jakiegoś jeepa. Uświadomiliśmy sobie, że mieliśmy niebywałe szczęście, bo 5 minut później moglibyśmy w Cocora nawet ich nie spotkać. A tak pogadaliśmy sobie o naszych krajach przez 20 minut jazdy, a myśmy zdążyli na busa do Armenii :)
Potem już tylko szybkie jedzenie, mycie i autobus nocny do stolicy Kolumbii.
A to obrazki z naszego spacerku ;)
Salento
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz