czwartek, 15 stycznia 2015

Pierwsze wrażenia z Kolumbii

Przede wszystkim trzeba się przestawić na walutę pt. peso kolumbijskie (COP), które liczone jest tutaj w tysiącach. 1 dolar to mniej więcej 2.150 COP. 
Jedzenie i noclegi są w podobnej cenie, co w Ekwadorze. Za to przejazdy autobusami - tu niestety trzepie nas mocno po portfelu. Z Ipiales do Pasto - 12.000 COP, z Pasto do Cali - 55.000 COP, z Cali do Armenii - 22.000 COP (chyba tylko dlatego tak tanio, że zdecydowaliśmy się na minutę przed planowanym odjazdem - bus odjechał tak napradę 40 minut później), z Armenii nocny bus do Bogoty 47.000 COP. Tak więc Kolumbia pod tym względem wcale tania nie jest.
Muzyka latino rozbrzmiewa wszędzie - w autobusach, na dworcach, knajpkach - gdzie się da. 
I to na cały regulator. W jednym autobusie musiałam już włożyć koreczki do uszu, bo głowa pękała...
Ludzie - sympatyczni i ciekawi naszego egzotycznego kraju.
A wracając do podróży, którą skończyłam opisywać w autobusie w drodze do Cali...
Dojechaliśmy około 19.00. Cali to dość duże miasto, które rzekomo jest stolicą salsy. Robi wrażenie niezwykle europejskiego. Ale nie chciało nam się tam zostać. Naszym celem była Armenia, bo stamtąd niedaleko było już do doliny Cocora. Więc gdy tylko przyjechaliśmy do Cali, poszliśmy się zorientować, jak długo się tam jedzie. Gdy tylko usłyszeliśmy, że jedynie 2.45h, od razu zapytaliśmy o najbliższy autobus. Odjeżdżał 19.10, a mój zegarek wskazywał 19.09. Natychmiast się zdecydowaliśmy, po czym przejął nas pan kierowca busa, który nagle wyrósł przy okienku, gdy kupowaliśmy bilety.
Oczywiście w busie latino, ale to nieważne, jechaliśmy do Armenii. Kiedy wylądowaliśmy tam o 22.00 (pan kierowca nieźle gnał), pozostało nam znaleźć przy dworcu jakiś hotelik, a było ich tam kilka. Ale ten najbardziej przyzwoity był zapełniony. Tak więc ostatecznie znaleźliśmy się w takim oto pokoju... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz